“Edukator”, który przyzwala na seks nastolatków, zawsze będzie atrakcyjniejszy od katechety, który zabrania i straszy grzechem – stwierdza pedagog.
Zachęcanie do przedmałżeńskiego seksu (bo czymże jest pouczanie, jak uniknąć ciąży, jak stosować różne środki antykoncepcyjne, jeśli nie zachętą) to niemal jawne anulowanie treści VI przykazania. I jak to ma się do wiarygodności szkoły, jeśli na jednej lekcji katecheta omawia przykazanie „Nie cudzołóż”, a na następnej „edukator” z entuzjazmem zachęca: „Seks jest dla ludzi, tylko trzeba go robić z głową”. Tu naprawdę iskrzy.
„Edukator”, który pozwala na seks nastolatkom lub wiekiem i tytułem naukowym zachęca do niego, zawsze będzie atrakcyjniejszy od katechety, który zabrania i straszy grzechem. W Polsce wychowanie do życia w rodzinie, bez żenady nazywane wychowaniem seksualnym, stało się instrumentem ateizacji szkoły i jej uczniów. Usilnie czyni się zeń światopoglądową alternatywę dla tradycyjnie pojmowanej przyzwoitości, której korzenie tkwią w chrześcijaństwie.