Dusza z ciała wyleciała,
zaraz ptaka kształt przybrała,
w głąb kosmosu uleciała
i pilno Boga szukała.
Złote skrzydło wśród nicości
błękitów rozłożoności
w niewyzbytej swej próżności
dążyło do nieb Godności.
Pan Bóg ujrzał ową duszę:
„Jużci, przyjrzeć się jej muszę!”
Blask niesie, rozświetla głuszę.
„Towarzystwem wnet się wzruszę!”
Świetlik grał Mu, świetlik śpiewał,
Bóg słuchając wnet anielał
i w tęsknotę drzew się wcielał
i tak z Duszą się weselał.
Małe światło ludzkiej duszy
mroki wokół Boga skruszy!
18.09.2009
(Piotr Polaszek)