Moja koleżanka poprosiła mnie dzisiaj o przepis na ciasto z dużą ilością jaj. Pomyślałam o serniku mojej Mamy, ale do niego „wchodzi” zaledwie 15 sztuk… Potem przypomniałam sobie o biszkopcie z kremem tortowym na maśle i jajach, kalorycznym i tłustym, ale nieziemsko dobrym – także mojej Mamy… Gdy byłam dzieckiem często taka niby-rolada gościła na naszym stole w dwóch smakach: cytrynowym i kakaowym.
I przyszła mi taka refleksja: jak moja Mama to robiła, że wychowywała nas dwie – Siostrę i mnie oraz prowadziła dom, gdzie zawsze było czysto i oprane, obiad z dwóch dań na stole plus często jakiś prosty deser, a na niedzielę koniecznie ciasto, zazwyczaj praco- i czasochłonne, takie jak sernik, czy makowiec… Do tego całe życie pracowała ciężko na gospodarstwie… Do jej obowiązków należała stajnia, obora, kurnik, ogród… W sezonie robiła mnóstwo zapraw, a zimą dziergała przepiękne sweterki i czapki na drutach…
Pole i zasiewy, to była domena naszego Taty…
Jak dawała sobie radę, sypiając po 4 – 5 godzin na dobę i wstając każdego dnia o 4 – 5 rano…?
Potrafiła zaczynać dzień od modlitwy o świtaniu i zawsze wieczorem klękać do modlitwy, choć upadała ze zmęczenia… Również na niedzielnej Mszy Świętej była zawsze, choć trzeba było iść do kościoła pieszo ponad 3 kilometry…
I dzisiaj, mimo 79 lat jest nadal pogodna, sprawna i pomocna…
Mówię żartem „przedwojenny wychów”…
Czy mnie stać na takie proste, uczciwe i pracowite życie…?
Mamo – dziękuję za Twoje spracowane dłonie pełne dobrych uczynków…!