Cvilin


 

Tuż za granicą polsko-czeską, jadąc na południe od strony Głubczyc, znajduje się miasteczko Krnov. Nie jest duże, ale ma swoją historię. Dość burzliwą. Nad miastem góruje wzgórze Cvilin, a na wzgórzu wznosi się kościół pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego i Matki Bożej Bolesnej. To miejsce warto odwiedzić.

W kościele można ujrzeć cudowny obraz, dokładniej dwa obrazy. Podobne, ale różne. Oba zostały namalowane przez mieszkańca Krnova, Heinricha Teubera.

Cofnijmy się w czasie. Kult Matce Bożej oddawano na tym wzgórzu od dawna, podobno od średniowiecza. Na słupie miała znajdować się tam figura czy obraz przedstawiający Matkę Bożą Siedmiobolesną. Gdy jednak w 1523 roku miasto wraz z całym księstwem kupił Jerzy Hohenzollern, wprowadził jako obowiązujące wyznanie luteranizm. Wówczas wyobrażenie Matki Bożej zostało uroczyście zniesione ze wzgórza na rynek miasta i spalone, by wszystko, co katolickie zostało wymazane ze świadomości mieszkańców regionu. Po bitwie pod Białą Górą miasto zmieniło właścicieli. Zarządzono rekatolizację. Do apostolstwa zaproszono franciszkanów. Efekty ich pracy były początkowo mizerne. Do czasu. Podobno członek zakonu Kornelius Ottweiler obudził się pewnej nocy i obserwował jutrzenkę, która rozświetlała niebo. Uświadomił sobie wówczas, że tak jak jutrzenka poprzedza wschód słońca, tak Maryja poprzedza historycznie przyjście Jezusa Chrystusa. Kluczem do rekatolizacji jest Maryja. Słyszał o dawnym kulcie na wzgórzu i zainicjował jego odnowienie.

Zlecił namalowanie obrazu Heinrichowi Teuberowi. Pierwszy obraz, umieszczony w tylnej części ołtarza, został namalowany w okresie, gdy na oczach malarza umierała jego ciężko chora córka Barbara. Swój ból odcisnął w postaci Madonny. Matka Boska stoi z rękami złożonymi w żarliwej modlitwie i oczyma pełnymi łez patrzy błagalnie w niebo. Na pierwszym obrazie malarz starał się uchwycić swój ból nad umierającą córką. Sam cierpiał i prosił o uzdrowienie. Z czasem jednak uznał, że należy zawsze godzić się w wolą Bożą. I własnie wtedy córka malarza została uzdrowiona. Dziesięć lat po pierwszym malarz namalował drugi obraz. Maryja cierpi, ale nie płacze, ma pokornie spuszczoną głowę i ręce, nie prosi, przyjmuje to, co Bóg dla niej przygotował – siedem mieczy.

Takie jest przesłanie sanktuarium: ludzie proszą tu o uzdrowienie, ale jednocześnie uczą się posłuszeństwa woli Bożej. Sanktuarium jest duchową perłą Śląska, nazywane jest Śląską Krnovską Górką.

Warto udać się tam z pielgrzymką. Miejscem tym znów zarządzają ojcowie franciszkanie. Znów, bo zawiłości historii i nowszej, i starszej sprawiały, że zarząd i mienie było im zabierane. Obecnie sanktuarium żyje, o jego przeszłości i teraźniejszości można dowiedzieć się od o. Józefa. Bardzo ładnie mówi po polsku.

,