Mizerna cicha stajenka licha


 

Niedawno można było przeczytać o tym, że najwięcej par rozpada się w Boże Narodzenie. Zaskakujące do momentu głębszego zastanowienia. Boże Narodzenie to czas rodzinny, ale gdy rodzina kiepsko funkcjonuje, to wówczas stan ten uwiera bardziej niż kiedykolwiek. Małżonka/małżonkę trzeba ścierpieć 24/24 i to dwa dni. I jeszcze dzieci. No i dalsza rodzina, a z rodziną, jak wiadomo, najlepiej wychodzi się na zdjęciu. W małżeństwie trwają więc mieszkańcy Ciemnogrodu, dla których trwałość stadła, sakrament i życie rodzinne to wartości nie do przecenienia.

Statystyka rozwodów w Polsce utrzymuje się na podobnym poziomie od liku lat. Zwiększa się natomiast liczba tzw. wolnych związków. Ludzie w wieku dojrzałym bez zawstydzenia opowiadają już o młodych, którzy „żyją w grzechu i porubstwie” . Zjawisko wyprowadzania się „do chłopaka”, czy „dziewczyny”, szczególnie gdy rodzice grają na nerwach niewygodnymi pytaniami, stało się tak powszechne, że przestaje zaskakiwać.

Wydaje się, że tych, którzy się rozwodzą i tych, którzy w ogóle się nie pobierają łączyć może brak wiary. W małżeństwo, w sens ofiary podejmowanej dobrowolnie dla większego dobra, w trwałość miłości, wierność zobowiązaniom, w przyszłość wykuwaną krok po kroku. A przede wszystkim w Bożą miłość skierowaną do człowieka. Bo przecież z miłości uczynił nas mężczyzną i kobietą.

Z drugiej strony patrzymy znów na stajenkę. Tam jest św. Józef, mężczyzna, który wziął odpowiedzialność za Matkę i Dziecko, mimo że nie musiał się do tej odpowiedzialności poczuwać. Tam jest Matka, której Bóg powierzył zadanie ponad wszelkie ludzkie siły. Tam jest Rodzinę, która od samego początku żyje w sytuacji bezpośredniego zagrożenia, a przecież nikt nie rejteruje. Mizerna, cicha, stajenka licha, pełna niebieskiej chwały. Obraz, który kontemplować można bez znużenia.

Joanna

,