Życiorysy sławnych ludzi bywają kształcące


Przy krakowskim kościele oo. franciszkanów można było obejrzeć niedawno wystawę dotyczącą życia zamordowanych w Peru i niedawno beatyfikowanych polskich misjonarzy. Wśród zamieszczonych dokumentów znajduje się list, w których jeden z nich prosi o przyjęcie do zakonu. Napisał w nim (cytat z pamięci): „proszę o przyjęcie do zakonu, gdyż pragnę służyć Bogu. Pokochałem służbę Bogu, gdy miałem 9 lat i mama przymusiła mnie, bym został ministrantem.”

W pewnej mainstreamowej gazecie przeczytałam kiedyś artykuł o kobietach w Kościele. Wydźwięk był jednoznaczny: kobiet w Kościele nie ma na żadnych liczących się stanowiskach. Zakonnice są od czarnej roboty. Zamężne kobiety w najlepszym razie pełnią rolę „inkubatorów” dla księży.

Uprzedmiotowienie zawsze boli, to zrozumiałe. Ale czy inkubator wychowa kapłana, człowieka, świętego? Pomiędzy narodzinami a męczeńską śmiercią franciszkanina minęły lata. Przymuszany do ministrantury chłopiec zmienił się w dojrzałego mężczyznę, który nie poszedł na zatracenie, ale wybrał wąską i wyboistą ścieżkę. Najpierw żebraczy zakon, potem wyjazd na misje i zaangażowanie w działania duszpastersko-charytatywne tak skuteczne, iż zostały uznane za szkodliwe dla rozwoju rewolucji (przez maoistowską organizację Świetlisty szlak).

Żywoty świętych są kształcące.

 

 

 

Wystawę o męczennikach z Peru można będzie zobaczyć w dniach od 3 stycznia do 15 lutego 2016 w godzinach 0d 10.00 – 16.00 w Kaplicy Złotników (bazylika oo. franciszkanów, Kraków).