W zdrowiu i w chorobie


malzenstwo-obraczki

W programie redakcji katolickiej około czterdziestoletni mężczyzna powiedział: „Łatwo jest prosić Pana, by moja żona była lepsza. Trudniej jest modlić się o to, bym ja umiał ją kochać taką jaka jest.” Wypowiedź ta utkwiła mi w pamięci początkowo jako zupełnie niezrozumiała, później uderzyła mnie jej głębia. Istotnie, gdy w małżeństwie jest coś nie tak, bez wysiłku formułujemy oczekiwania wobec drugiej strony. Wyliczamy przewinienia, zaniedbania, rozczarowania. Znacznie trudniej wzbudzić w sobie szczerą miłość do niewyimaginowanej, ale rzeczywistej osoby męża/żony.

Chętnie też zapominamy, że człowiek jest bytem relacyjnym: mąż jest mężem tej konkretnej żony, a żona żoną tego konkretnego męża. Ich zachowania, dobre i złe nie biorą się z próżni, a przedmiotem ich odpowiedzialności jest zbawienie współmałżonka. Nieco brutalnie prawdę tę wyraża anegdota:

Kobieta przychodzi do księdza i skarży się na męża.

– Rzeczywiście, okropny człowiek – podsumowuje ksiądz. – Pani za niego wyszła za mąż?

– Nie! On dawniej był inny.

– To przy pani tak się zmienił?

Celem małżeństwa jest uświęcenie małżonków. Oto treść powołania: troszczyć się o zbawienie męża/żony i dzieci. Niejednokrotnie rozgoryczenie sprawia, że o nim zapominamy, a zamiast gotowości do poświęceń pojawia się postawa roszczeniowa. Mężczyzna, który modli się o to, by umiał kochać swoją żonę, rozpoczyna „naprawianie relacji małżeńskiej” od siebie. Modlitwa zmienia jego nastawienie do małżonki, czyni go pokornym, i wówczas on sam widzi, kiedy i w jaki sposób mógłby być lepszym mężem.

Benedykt XVI w książce pt. „Jezus z Nazaretu. Dzieciństwo” tak komentuje zakończenie sceny Zwiastowania:

Wtedy odszedł od Niej anioł. Przemija wielka godzina spotkania z posłańcem Bożym, kiedy zmienia się całe życie, i Maryja znowu zostaje sama z zadaniem, które tak naprawdę jest ponad wszelkie ludzkie zdolności. Nie ma wokół Niej aniołów. Musi nadal kroczyć drogą prowadzącą przez wiele okresów ciemności (…). Anioł odchodzi, misja pozostaje, a wraz z nią wewnętrzna bliskość Boga, wewnętrzne widzenie i dotykanie Jego bliskości.”

Nie porównujemy się oczywiście do Matki Bożej, ale możemy i powinniśmy wpatrywać się w Jej życie jak w lustro, które pokazuje nie tylko kim jesteśmy, ale i kim być powinniśmy. Okresy ciemności są udziałem wszystkich wierzących, ale też dla każdego misja pozostaje do wykonania. Małżonkowie wzięli swoje jarzmo na siebie, gdy wypowiadali słowa przysięgi.

Joanna

, ,