Zostańcie z nami – o ewangelizacji „niezrzeszonych”


 

Marek Jędraszewski podczas modlitwy pokutnej kapłanów Archidiecezji Krakowskiej w sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej wskazał, ile osób w ostatnich latach dokonywało apostazji. W głoszonej homilii zaznaczył, że „średnio w skali roku w Archidiecezji Krakowskiej taki akt składało 50-60 osób, w roku 2019 natomiast już 123, a w 2020 r. aż 445”.

– Róbcie wszystko, aby ten dramatyczny akt odejścia był jednocześnie pierwszym dniem powrotu – zaapelował.

Sytuacja jest dramatyczna nie tylko w Polsce. W Stanach Zjednoczonych również zachodzi masowy odpływ młodych ludzi z Kościoła. Nie tylko katolickiego. Jest to znaczące także dlatego, że jeszcze niedawno ponad 90 procent amerykańskiego społeczeństwa definiowało się jako osoby wierzące. Obecnie procent tych, którzy nie przyznają się do żadnego wyznania, wzrósł do 26%. w całej populacji. W grupie wiekowej poniżej 30 roku życia jest to 40%. Jeszcze gorzej jest wśród młodych katolików – 50% z nich rezygnuje z przynależności do Kościoła.

Biskup pomocniczy Los Angeles (od 2015), Robert Barron mierzy się z tym priorytetowym wyzwaniem.

Kim są ci, którzy odchodzą?

Niektórzy sądzą, że porzucenie zinstytucjonalizowanej formy religijności nie oznacza porzucenia rzeczywistości duchowej. Badania socjologicznei wskazują jednak na fakt, że osoba, która w coraz mniejszym stopniu uczestnicy w życiu wspólnoty religijnej, coraz bardziej oddala się od życia duchowego. Odejście od Kościoła jest więc etapem przed utratą wiary.

Wydaje się też, że młodzi ludzie przywykli do niepewności: nie szukają odpowiedzi na fundamentalne pytania. Nie są zainteresowani odpowiedziami, które daje im Kościół.

Dlaczego odchodzą?

W tej sprawie również przeprowadzono badania. Jakie powody podają młodzi ludzie?

59% odchodzących podaje brak wiary w prawdy religijne. Okazuje się, że przekaz wiary, który otrzymali, nie zaspakaja ich intelektualnego zapotrzebowania. Religia nie daje odpowiedzi na pytania. Po prostu nie wierzą. Za prawdę „twardą” uważają to, co naukowo, fizykalnie potwierdzone. Pomiędzy nauką a wiarą widzą konflikt. Religia jest dla nich nieracjonalna. „Zastanawiam się, czy Bóg w ogóle istnieje? Był swego czasu używany jako idea, która wyjaśniała zagadnienia, które obecnie objaśnia nauka.” Albo: „Wydaje się, że religia to anachronizm. Nie potrzebujemy już bytu wyższego do uzasadnienia naszego istnienia. Wierzę w naukę.”

Kolejna istotna sprawa: religia w opinii młodych ludzi wiąże się z przemocą. Obecnie aktualny stał się argument podnoszony w czasie oświecenia. Religia jest nieracjonalna, więc religijnym sporom towarzyszy przemoc.

Następnie pojawia się konflikt pomiędzy wymaganiami religii a kulturą samostanowienia. Kultura ta domaga się dla „ja” prawa do kreowania swojego życia. Ja ustalam wartości, ja wyznaczam cele, ja określam swoją tożsamość. Wszystko to kwestia mojej wolności. Kultura ta dominuje obecnie wszędzie: w szkołach, na uniwersytetach, w prasie, kinie. To taka praktyczna wersja Sartrowskiego egzystencjalizmu. Egzystencja poprzedza esencję. Moja wolność jest pierwsza. Ona definiuje, kim jestem. Nie da się tego myślenia pogodzić z religią, która domaga się obiektywizmu i nazywa dobro i zło.

Kolejno pojawiają się też:

  1. Złe doświadczenia z duchownymi, parafianami. Np. całkowita obojętność wspólnoty wiernych wobec faktu odejścia.

  2. Skandale związane z wykorzystywaniem seksualnych nieletnich przez duchownych.

  3. Etyka seksualna Kościoła. Wśród starszych pokoleń jest to najczęściej kwestia rozwodu i powtórnego związku. Wśród młodszych rzecz często dotyczy homoseksualistów. Kościół postrzegany jest jako okrutny i wykluczający te osoby. Dalej dochodzimy do transgenderyzmu. Podsumowując: wymagania Kościoła są nierealistyczne i okrutne.

Powyższe dane mają charakter obiektywny.

Jak sprowadzić ich na nowo do Kościoła? Jak powstrzymać ich odejście?

Proponuję pięć wskazówek.

Zaangażować młodych ludzi w działania na rzecz sprawiedliwości. Wielu spośród tych, którzy odeszli, ze wzruszeniem wspomina zaangażowanie Kościoła w działania na rzecz sprawiedliwości społecznej. To jest atrakcyjne dla młodzieży. Taka działalność stanowi, oczywiście, znaczną część naszej katolickiej tradycji. Sięga ona samych początków wspólnot chrześcijańskich. Tertulian pisał: „Patrzcie, jak oni się miłują”. Tym wyróżniali się pierwsi chrześcijanie w ówczesnym świecie, że nie porzucali niechcianych dzieci w górach, że przygarniali biednych, głodnych, bezdomnych – radykalizmem ewangelicznym. Spójrzmy na dzisiejszych świadków: Dorotę Dayii, Tomasza Mertona, Jacquesa Maritaina, Matkę Teresę z Kalkuty, dawniej: świętych Franciszka z Asyżu, Wincentego a Paulo, Piotra Klavera – długa jest lista zaangażowanych na rzecz potrzebujących katolików. To wspaniała tradycja, którą należy nagłaśniać, upowszechniać, unaoczniać. Co jeszcze ważniejsze: należy młodych ludzi do tych działań wciągać. Można to czynić np. na etapie przygotowań do bierzmowania. Doświadczenia takie, jak służba bezdomnym, posługiwanie potrzebującym, karmienie głodnych – pozostają w sercach młodych ludzi na długo. Jest taka historia opisana przez Orygenesa. Młody człowiek o imieniu Grzegorz przychodzi do Orygenesa i prosi, by ten nauczył go prawd wiary chrześcijańskiej . Orygenes odpowiada: „Najpierw przyjdź do nas i żyj razem z nami, a nauczysz się zasad.” Doskonała rada. Młody człowiek o imieniu Grzegorz jest znany obecnie jako Grzegorz Cudotwórca. Z kolei Gerard Manley Hopkins, angielski poeta i jezuita wspomina, że gdy przyszedł do niego młody człowiek, przyznając się do poważnych trudności w wierze, zalecił mu: „Dawaj jałmużnę”. Powstrzymał się od wykładu, doradził jałmużnę. Jest coś w uczestnictwie w dziełach miłosierdzia, co ma moc ewangelizacyjną. Zawsze miało, ma i dziś. „Doceniam fakt, że Kościół jest drugim (po rządach) „dostawcą” edukacji i opieki zdrowotnej na świecie” – mówi sześćdziesięcioletnia kobieta (jedna z tych osób, które obecnie definiują się jako niezrzeszone).

Posłużyć się tym, co papież Franciszek nazywa „Drogą piękna” (łac. termin: via pulchritudinis). W naszej postmodernistycznej kulturze, kulturze zwątpienia w prawdę i dobro, bezpośrednie wskazywanie ludziom prawdy i norm moralnych napotyka na opór. Należy próbować piękna jako formy przekazu. Pokażmy piękno religijnej architektury, sztuki, poezji. Nie uleczy natychmiastowo, ale pociąga. Angażuje. Mamy wielką tradycję dzieł miłosierdzia. Mamy też wielką tradycję piękna. To chwała katolicyzmu. Pokolenia twórców. Wielkie dzieła. Pokazujmy je. Uczmy się przekazywać je młodym ludziom. Śp. Kardynał Martini, arcybiskup Mediolanu, biblista, gromadził młodzież na wspaniałym placu przed katedrą (gotycką, marmurową, błyszczącą w blasku słońca) i tam głosił Słowo Boże. Śp. Kardynał Lustiger, arcybiskup Paryża, z pochodzenia Żyd, podczas wojny został oddany pod opiekę katolickiej rodziny. Jak młody człowiek wszedł do katedry i tam przeżył swoje nawrócenie. „Kościół katolicki to główna siła napędowa europejskiej kultury. Jest w nim duchowa dyscyplina, którą szanuję” (mężczyzna około sześćdziesiątki). Z kolei młody człowiek przyznał: ”Pociąga mnie historia Kościoła, nasze bliskowschodnie korzenie, nasza różnorodność w świecie sztuki i muzyki”. Jeszcze inny mówi: „Kocham artystyczną i liturgiczną tradycję Kościoła”.

Nie upraszczajmy naszej wiary. Nie trywializujmy jej. Nie sprowadzajmy do banału. Nie unikajmy wyzwań intelektualnych. Płycizna nie jest atrakcyjna dla młodych ludzi. Nie znajdują odpowiedzi na dręczące ich pytania. To ich słowa. Młodzi ludzie są „nawracani” na ateizm przez ateistów za pomocą argumentacji. I znowu: posiadamy wspaniałą tradycję teologiczną. Mimo to intelektualny wymiar naszej wiary nie jest obecnie odpowiednio akcentowany. To duszpasterska porażka. Jej efektem jest armia odchodzących., którzy twierdzą, że nie znają racjonalnych uzasadnień, by wierzyć. Wydaje się, że nie doceniamy potencjału młodych ludzi. Kiedyś oglądałem podręczniki licealne bratanicy (katolickie liceum). Wergiliusz do łaciny, Szekspir do angielskiego, Einstein do fizyki. Podręcznik do religii wyróżniał się kolorowym obrazkiem na okładce. Dlaczego do religii produkujemy komiksy, a nie zapoznajemy młodzieży z dorobkiem intelektualnym świętych: Tomaszem z Akwinu, Bonawenturą, Augustynem? Wszyscy winniśmy poznawać naszą intelektualną spuściznę.

Zamieńmy każdą parafię w dzieło misyjne. Za Soborem Watykańskim II stał potężny impuls misyjny. Ten impuls łączy obecnego papieża Franciszka z Soborem i wszystkim papieżami, którzy byli przed nim. Celem soboru nie było stworzenie długiej listy dokumentów. Celem było wyjście do świata. Kluczem do zrozumienia Soboru jest misyjność. O nowej ewangelizacji mówili św. Paweł VI, św. Jan Paweł II, Benedykt XVI i mówi papież Franciszek. Evangelli gaudium to jeden z najważniejszych tekstów tego pontyfikatu. Mamy tendencję do zamykania się w swoim gronie. Naszym obowiązkiem jest ewangelizacja: msza św. kończy się rozesłaniem – idźcie, głoście, chwalcie Boga swoim życiem. Czy parafia to miejsce gdzie gromadzimy się dla dobrego samopoczucia, czy są to towarzystwa misyjne – społeczności, w których ludzie formują się, by nieść Dobrą Nowinę do zewnętrznego świata? Uświęcamy się przyprowadzając innych do zbawienia. Nie zrobią tego samodzielnie biskupi ani księża. To zadanie dla wiernych. Za każdy razem gdy przekraczasz bramy kościoła opuszczając go, znajdujesz się w terenie misyjnym.

Musimy ewangelizować korzystając ze współczesnych elektronicznych środków komunikacji, jeśli chcemy dotrzeć do młodych ludzi. Wiele lat temu ludzie przychodzili do parafii, szkół i innych instytucji po nauczanie. Teraz nie przyjdą. My musimy wyjść do nich. Szczęśliwie Opatrzność dała nam nowe możliwości. Media społecznościowe. Są rewolucyjne, jak kiedyś wynalazek druku. Większość ludzi poniżej 30 roku życia żyje w świecie Internetu. Musimy wejść w ten świat z pomysłem. Zaangażować do tego tych młodych ludzi, którzy jeszcze są w parafii i mają większe od starszych umiejętności poruszania się w sieci. Cechą rzeczywistości wirtualnej jest specyficzna „lepkość” – sieć powiązań pomiędzy stronami, forami, portalami, która sprawia, że ludzie przypadkowo trafiają na coś, czego nie mieli zamiaru słuchać, czytać, oglądać. Wykorzystajmy to.

Módlmy się. Nic w Biblii nie dzieje się bez modlitwy. Jest ona niezbędna w porządku duchowym. Znana jest historia św. Moniki modlącej się latami o nawrócenie syna. Twórzmy w parafii grupy modlitewne, których zadaniem będzie powierzać Bogu nawrócenie tych, którzy odeszli.

Nie traćmy nadziei. Problem jest poważny, ale możemy mierzyć się z nim pokładając ufność w miłosierdziu Bożym.

i Chodzi o badania przeprowadzane przez Pew Reasearch Centre.

ii Dorothy Day (ur. 8 listopada 1897 w Brooklynie, zm. 29 listopada 1980 w Nowym Jorku) – amerykańska dziennikarka, działaczka społeczna, zdeklarowana pacyfistka, katoliczka. Służebnica Boża Kościoła rzymskokatolickiego .

 

 

 

Robert Barron, biskup pomocniczy Los Angeles, założyciel portalu Word on Fire (duszpasterstwa o światowym zasięgu).

na podstawie: https://www.youtube.com/watch?v=nuYzb4Li9iY&t=2986s

 

,