Poproszono mnie o radę na temat przygotowania pierwszokomunijnego obiadu.
Podstawowe kryteria doboru potraw to ich atrakcyjność – zarówno pod wzgędem smaku, jak i prezentacji – oraz możliwość przygotowania ich z wyprzedzeniem, tak by w dzień I Komunii św. pani domu, czyli mama dziecka przystępującego po raz pierwszy do sakramentu Eucharystii, nie musiała stać przy garnkach, ale by po powrocie z kościoła od niechcenia włączyła piekarnik i kuchenkę, a obiad zrobił się sam (no, przynajmniej żeby tak to wyglądało).
Ponieważ goście muszą nieco poczekać, aby zupa i danie główne się podgrzały, dobrze jest przygotować kilka przekąsek: 2-3 dowolne sałatki, dipy, w których można maczać pokrojone w słupki warzywa, takie jak papryka, ogórek, seler naciowy, itp. Do tego pieczywo, może domowy smalec (kiedyś codzienna omasta, teraz kulinarna atrakcja). Byle nie za dużo, bo apetyt zaproszonych zostanie zaspokojony, zanim na stół wjedzie zupa.
Jeśli chodzi o zupę, to sprawdzi się zarówno klasyczny rosół (ja uatrakcyjniłam go, podając zamiast makaronu bardzo malutkie pierożki (nie uszka!) nadziewane mięsem – lepiłam je mozolnie dwa lub trzy tygodnie wcześniej, ugotowałam i zamroziłam, po czym bezpośrednio przed obiadem wrzuciłam do podgrzewającego się rosołu), jak i wszelkie zupy-krem: pieczarkowa, porowo-ziemniaczana, paprykowo-pomidorowa, itp. Do kremów można podać paszteciki drożdżowe lub krucho-drożdżowe (te szczególnie polecam, bo po podgrzaniu smakują jak świeżo upieczone) z farszem mięsnym, grzybowym, lub jakimkolwiek innym pasującym do zupy.
Na drugie danie proponuję wybór dwóch lub trzech dań mięsnych. Moje propozycje to właśnie takie, które można przygotować wcześniej, a tuż przed podaniem jedynie wykończyć lub podgrzać.
1) Polędwica lub schab w cieście. Poprzedniego dnia pieczemy polędwicę wołową (niestety, bardzo droga) lub wąski kawałek schabu (wersja tańsza). Doprawiamy solą i pieprzem i wstawiamy do gorącego piekarnika na pół godziny, nie więcej! Wyjmujemy i schładzamy. Wieczorem smarujemy zimne mięso musztardą, najlepiej ziarnistą, i obsypujemy obficie posiekaną zieleniną. Można też obtoczyć w podsmażonych i dobrze odparowanych z płynu pieczarkach. Następnie zawijamy ciasno w płat gotowego ciasta francuskiego i sklejamy. Z resztek ciasta wykrawamy kwiatki, listki lub co nam podpowie fantazja. Ciasto smarujemy śmietaną lub roztrzepanym jajkiem. Po powrocie z kościoła do domu wstawiamy na kolejne pół godziny do piekarnika i po zrumienieniu serwujemy. Oczywiście, przed podaniem, należy pokroić mięso na plastry. Ponieważ jednak pieczeń musi „odpocząć”, no a my chcemy się pochwalić pieczenią w całości, stawiamy ją na stół bez krojenia. Niech sobie postoi, nacieszy oko gości, a dopiero potem zostanie pokrojona.
2) Żeberka, skrzydełka lub „pałki” z kurczaka w sosie barbecue. Poprzedniego dnia pieczemy na blasze piekarnika żeberka pokrojone na porcje z jedną kostką, skrzydełka (każde skrzydełko kroimy na trzy osobne części, a końcówki odrzucamy – można je wykorzystać później na zupę) lub podudzia z kurczaka. Należy uważać, by nie piec za długo. Mają być upieczone, ale nadal zwarte, by się nie rozpadały. Studzimy i zalewamy przygotowanym wcześniej sosem barbecue (nie kupnym!). Ja dla ostrożności, by mięso się nie rozpadło, obtaczam każdy kawałek po kolei w sosie i układam w żaroodpornym naczyniu. Dobrze, aby było to naczynie, w którym można je serwować od razu na stół. Mięso odkładamy na noc w zimne miejsce, aby nabierało smaku, a przed podaniem podgrzewamy.
3) Kotleciki z indyka lub kurczaka z serem i anansem. Poprzedniego dnia smażymy plastry fileta z indyka lub lekko roztłuczone piersi z kurczaka tak, by zachowały jędrność i soczystość. Zawijamy w folię i odkładamy. Jeśli mamy możliwość przechować w chłodzie całą blachę, to dobrze byłoby przygotować kotleciki poprzedniego dnia. Na każdy plaster usmażonego mięsa kładziemy odsączony plaster sera żółtego, a następnie plaster dobrze odsączonego ananasa. W środek możemy włożyć wisienkę, albo trochę konfitury. Przed podaniem podgrzewamy w piekarniku, gdzie ser się smakowicie rozpuści. Ziemniaki, ryż lub to, co będziemy podawać do mięs, powinno być przygotowane i gotować się, gdy mięsa i zupa będzie się podgrzewać. Surówki i jarzyny przygotowujemy poprzedniego dnia, albo tego samego dnia rano.
Po daniu głównym czas, oczywiście, na deser. Tort, najlepiej bialutki (może to być po prostu biszkopt przełożony i przyozdobiony bitą śmietaną i subtelnie i lekko ozdobiony), a do tego ulubione ciasta. Po wyjęciu z piekarnika mięs można tam podgrzać upieczoną poprzedniego dnia szarlotkę i podać ją z lodami i bitą śmietaną. Jeśli potrzebny jest szczegółowy przepis na jakąkolwiek z wymienionych potraw, dajcie znać w komentarzu.