O wolności


freeware-the-marriage_172prDogmatem głoszonym przez środowiska liberalne jest wolność człowieka. Wolność jednostki w podejmowaniu decyzji dotyczących jej samej. Decyzji tych nie powinny ograniczać żadne czynniki. Jeśli chodzi o pracę np. ważne są więc upodobania, preferencje, odczucia, samorealizacja. Nie używa się argumentów typu: społeczna użyteczność. Wskazywała by ona na to, że jest coś poza jednostką, co należałoby wziąć pod uwagę.

Rewolucja seksualna „uwolniła” również i tę sferę ludzkiego życia. Tu celem jest doraźnie odczuwana przyjemność. Tę uzyskać można – jak się głosi – nie narzucając sobie żadnej dyscypliny.

Z drugiej strony rysuje się obraz Kościoła Katolickiego jako instytucji, która odbiera swoim członkom możliwość cieszenia się swoim ciałem. Przyjemność jest tu racjonowana, a wolność ludzka, szczególnie w wymiarze seksualnym poddana wielu nakazom i zakazom.

W odpowiedzi niektóre środowiska związane z Kościołem lansują nowy przekaz. „Wierność jest sexy”, a katolikom też wszystko wolno, tyle że po ślubie.

To chyba jednak niewłaściwy trop. Tak jak namawianie do diety, obiecując delikwentowi, że za pół roku, gdy będzie ważył 20 kg mniej, będzie mógł wreszcie zjeść wszystko. Sztuka panowania nad swoim ciałem to coś innego. Wierność nie potrzebuje przymiotników. Nie należy kłaniać się światu, przyjmując jego nazewnictwo, a tym samym – w pewnym stopniu – system wartości. Wartość czystości przedmałżeńskiej wynika z posłuszeństwa przykazaniu. Przykazania mamy od Boga, dlatego należy ich przestrzegać. Wszelkie inne uzasadnienia są słabe. Zachowywanie wierności w małżeństwie też może być wymagające. Życie katolickich małżonków to niekoniecznie pasmo ekscytujących doznań. Ani też ekscytujące doznania nie są celem małżeństwa sakramentalnego. Kościół istotnie narzuca wiernym ograniczenia w życiu seksualnym. Są one potrzebne. Ze względu na wyższe dobro.

, , ,